poniedziałek, 23 października 2017

Naturalnie z pomysłem - scrub z olejem kokosowym

Moja wena do wyszukiwania innym prezentów skończyła się jakiś czas temu i teraz każda okazja do wyszukiwania podarków to gorączkowa burza mózgów z Panem Mężem. Niedawne urodziny mamy natchnęły mnie jednak do zrobienia czegoś w czym jestem dobra, co sprawia przyjemność nie tylko dla mnie, ale też - mam nadzieję - dla samej jubilatki.

Peeling kokosowo-kawowy trafił zarówno w gust mamy, jak i potrzeby jej skóry. Chociaż olej kokosowy od niedawna jest wszędzie (baaardzo kusiło mnie, żeby wcisnąć tutaj dowcip z wyskakiwaniem z lodówki, ale się powstrzymałam... prawie 😜), to jego zalet nie można bagatelizować. Oprócz oczywistego zastosowania w kuchni, olej kokosowy świetnie nadaje się do płukania ust (tzw. ssanie oleju), kondycjonowania włosów i nawilżania skóry. W moim przypadku sprawdził się jako składnik tytułowego scrubu.




Przepis jest dość prosty i krąży w sieci w kilku zmodyfikowanych wersjach od dawna. Większość składników znajdzie się w każdej kuchni, ewentualnie można je zastąpić lub niedrogo nabyć.

Będziesz potrzebować:
  • olej kokosowy
  • kawa
  • cukier brązowy (chociaż biały też się nada)
  • wiórki kokosowe (opcjonalnie, do podbicia zapachu)
  • miód (opcjonalnie, do zwiększenia lepkości produktu)
  • zamykane opakowanie do otrzymanego peelingu




Dwie łyżki stołowe kawy zalewamy niewielką ilością gorącej wody i odstawiamy do zaparzenia. Po ostygnięciu odsączamy ją na gęstym sitku lub filtrze z ekspresu. Do osobnej miseczki wsypujemy łyżkę cukru i łyżkę wiórków kokosowych. Dodajemy kawowe fusy. Olej kokosowy podgrzewamy w kąpieli wodnej do rozpuszczenia i zalewamy pozostałe składniki (im ostrzejszy ma być peeling, tym mniej oleju, ja lubię porządne tarcie, więc dodałam tylko 2 łyżki). Jeśli peeling ma być bardziej "zwarty" i mniej osypujący się można dodać jeszcze łyżeczkę miodu.

Słyszałam też o używaniu kawy na sucho, ale u mnie znacznie lepiej zespaja się z resztą składników po zaparzeniu i dodatkowo puszcza więcej aromatu. Nie weryfikowałam tej informacji, ale podobno kawa po zaparzeniu działa też skuteczniej na cellulit. Nie żeby którakolwiek z nas go miała... 😜



Po przełożeniu można jeszcze ozdobić peeling wiórkami kokosowymi i ziarnami kawy z wierzchu. Ja swój zapakowałam do słoiczka zamykanego na klamrę (kupiłam go w Kik za niecałe 5 zł, ale podobne można znaleźć w Pepco i sklepach z artykułami do domu). Efekt końcowy prezentowałam na swoim Instagramie.





Bawicie się czasem w samodzielne klejenie kosmetyków? Co myślicie o prezentach hand-made?

---

Ostatnio wspominałam o drugiej witrynie, gdzie pojawiają się moje artykuły i w końcu udało się nam wystartować. Serdecznie zapraszam na SlavQueen, gdzie publikuję (z lepszym lub gorszym skutkiem) w języku angielskim.


czwartek, 12 października 2017

Long time ago...

Po tak długiej przerwie jestem zdziwiona, że nie straciłam jeszcze umiejętności dodawania postów. Mam cały szereg usprawiedliwień swojej nieobecności, ale właściwie każde jest zbyt słabe, więc będę udawać, że nic się nie stało. W skrócie można ująć, że dopadła mnie dorosłość i blog zszedł na dalszy plan. Tak daleki, że w ogóle o nim zapomniałam.

Co nowego u mnie? Ten sam mąż, te same koty, całkiem nowe dziecko. Kto zagląda czasem na Instagrama, ten już wie o pojawieniu się na świecie Dziecia. Syriusz przyszedł na świat 17 marca i paradoksalnie - to dzięki niemu mam więcej czasu na powrót do blogowania. Równolegle do Galerii Lakieru będę prowadzić jeszcze jedną witrynę, ale o niej innym razem, żeby nie zapeszyć.

Zrozumiem jeśli sceptycznie przyjmiecie mój powrót, ale mam nadzieję, że ten świat nie jest zamknięty na kłódkę i znajdzie się miejsce dla kogoś, kto nie ma ambicji na bycie influencerem, fashion blogerem i money-makerem.